CHRZEŚCIJANINIE - PO CO CI TE DZIARY I


No i co z tymi tatuażami? Pytacie mnie coraz częściej, więc odpowiadam. W tym poście, który ze względu na swoją długość będzie w dwóch częściach postaram się zbadać kontekst wersetów, które wielu ludzi przytacza , aby poprzeć swoje tezy na temat tatuażu u chrześcijanina. Są to koronne wersety, które każdy z was zainteresowany choćby trochę tematem zna bardzo dobrze. Celem tego postu nie jest skupienie się na moim osobistym zdaniu, ale szczerze przeprowadzone rozważanie. Zatem powodzenia - zachęcam do przeczytania go dokładnie i w całości - czeka tu wiele ciekawostek i myślę, że jeśli kiedykolwiek zadałeś mi pytanie odnośnie tatuażu, to wszystko co mogę Ci odpowiedzieć znajdziesz właśnie tutaj:


SKĄD TEN TEMAT?


Z reakcją na moje tatuaże (mam ich 5, w tym jeden całkiem spory) spotkałam się pierwszy raz 5 lat temu. Reakcje były różne - dla niektórych naturalne było to, że ktoś, kto pojawił się dopiero w kościele, może mieć tatuaże jako "pozostałość" po "starym życiu", nigdy nie dyskutowałam na ten temat i nie prostowałam tego myślenia, wiedziałam, że dla niektórych moje tatuaże są po prostu powodem do zgorszenia, a nie chciałam być powodem sprzeczek. Dla innych ludzi moje tatuaże były czymś "egzotycznym" lekko fascynującym, wzrastali w kulturze kościoła, gdzie tatuaż był tematem tabu, dlatego osoba w ich środowisku tak obficie wydziarana była czymś ciekawym. Mijały lata, ja byłam dzielnie zaangażowana w różne służby i działania kościelne (dzieci, pomoc bezdomnym, misje, spotkania młodzieżowe), tłumaczyłam nawet nabożeństwa na język migowy, stojąc z przodu przed całym Kościołem, z tatuażami na rękach. Wiele z osób, które były ostrożne w stosunku do mnie po prostu się przyzwyczaiło i szczerze się polubiliśmy.
Po roku pojawiłam się z kolejnym tatuażem, po kolejnych 2 latach z następnym. No i co teraz?
Wielu młodych ludzi i rodziców zadaje mi pytanie odnośnie tatuażu i mojej osobistej opinii na ich temat. Wiem, że wytatuowana, młoda, działająca w służbie dla Kościoła kobieta łamie trochę schemat, który gdzieś mógł zrodzić się w ich głowie.  

Dzisiejsi rodzice i pastorzy nadal mają swoje zastrzeżenia, ale coraz większa grupa młodych chrześcijan, wychowywanych od dziecka w kościele (mówię tu o takich, którzy urodzili się w kulturze chrześcijańskiej - mocno ewangelicznej) w swoich pytaniach ograniczają się zazwyczaj do jednego: " to w końcu mogę, czy nie mogę...?".  Odpowiadając na to pytanie, na pewno nie można powiedzieć, że istnieje jedna, właściwa odpowiedź - podkreślam to, kiedy młodzież z wypiekami oczekuje potwierdzenia, że tatuaż nie jest pierwszą drogą do zatracenia ;) Musimy zadać sobie pytanie, skąd akurat ten rodzaj wyrażania siebie i jego popularność w tym momencie naszej historii? Dlaczego nie inne formy sztuki - pisanie wierszy, szydełkowanie, wyszywanie? 

Wierzymy Bogu, którego troska o całego człowieka wyraziła się w tym, że ​​On stał się jednym z nas, abyś Ty mógł osiągnąć zbawienie.W naszym kraju czasami wybuchają spory, na ile nasze ciało jest nasza własnością, gdzie jest granica w tym na ile możemy traktować nasze ciało jak chcemy. W głównym nurcie prawa modyfikacje nie są zabronione, ale dopiero po przekroczeniu określonego wieku, wcześniej należy mieć zgodę lub oświadczenie opiekuna prawnego. Tutaj powtarza się często zdanie: "Jak będziesz pełnoletni, to możesz sobie zrobić wszystko, gdzie chcesz..."  - Oczywiście jest to zdanie niezbyt zadowolonego rodzica, kiedy słyszy, że jego 14 letnie dziecko (sic!) chce mieć kolczyk w języku i w jeszcze kilku innych miejscach - jednym słowem - rządź sam swoim ciałem, jak skończysz 18 lat. Natomiast Ewangelia przedstawia zaskakującą dla nas często alternatywę, która brzmi mniej więcej tak: "Nie istniejesz sam dla siebie, ale zostałeś wykupiony za wysoką cenę. Dlatego uwielbiamy Boga w naszym ciele, ze względu na cenę jaką ON zapłacił".

Jak to ma się więc do modyfikowania naszego ciała?


CO MÓWI BIBLIA?


Praktycznie niemożliwym jest, aby narysować linię prostą od nauk biblijnych na temat tatuaży w starożytności do dziś, ponieważ ich znaczenie w kontekście kulturowym drastycznie się zmieniło. Biblia nic nie wie o tatuażach robionych dla celów czysto estetycznych lub jako artystycznej autoekspresji. Natomiast w starożytnej kulturze Bliskiego Wschodu tatuaże były wykonywane za karę (znamię), były wyrazem wierności do lokalnego bóstwa lub znakiem własności niewolniczej.

Często zdarza się, że przy okazji debat nad fragmentem z Księgi Kapłańskiej 19:28,, którego najczęściej używamy, popełniamy podstawowy, dosyć duży błąd egzegetyczny, który pochodzi z próby interpretowania i stosowania prawa Starego Testamentu na siłę w dzisiejszej kulturze. Do tego fragmentu zaraz powrócę i omówię go w szerokim kontekście. 


Ale skoro mamy tak ogromne pragnienie dostosowywać Starotestamentowe słowa do naszej kultury to bardzo interesujące są również fragmenty w Księdze Izajasza, gdzie Pan mówi, że niektórzy Izraelici pewnego dnia będą mieli wypisane na rękach, "należący do Pana" (44: 5) i że Pan napisał swoje imię na ich rękach (49: 16). Troszkę poszukałam w oryginałach tej księgi i odnalazłam kilka ciekawostek - Tylko jedno z tłumaczeń polskich mówi o wypisywaniu - jest to biblia warszawska: 

"Jeden powie wówczas: Ja należę do Pana! Drugi nazwie się imieniem Jakuba, a inny wypisze na swojej ręce: "Własność Pana" - i otrzyma zaszczytne imię "Izrael" (Iz 44:5 BW)


Inne polskie przekłady, na przykład Biblia Gdańska mówi: "Ten powie: Należę do WIEKUISTEGO, drugi nazwie się imieniem Jakóba, a inny zapisze się swoją ręką WIEKUISTEMU i będzie się chlubił nazwą Israela" (NBG 44:5)

Widzicie znaczną różnicę? W jednym tłumaczeniu podmiot działa na samym sobie - wypisuje sobie na ręce napis. W drugim tłumaczeniu gdzieś zniknęła nazwa "Własność Pana" a pojawiła się zmiana znaczenia i podmiot zapisuje się swoją ręką /komu?/ Wiekuistemu. Można to odbierać wieloznacznie.

Jak więc jest naprawdę? Poszukajmy u źródła, czyli jak to było w hebrajskim?

POSZUKAJMY U ŹRÓDŁA


W hebrajskim oryginale na słowo "wypisze" (lub "zapisze" jak mówią inne tumaczenia polskie) występuje taki oto znak: יִכְתֹּ֤ב - szukając znaczenia tego słowa, znalazłam informację, że biblijnie słowo w tym fragmencie ma w swoim w znaczeniu: grawerowanie, oznacza również: wyryć, oraz co ciekawe: dodać kogoś jako adresata, czyli stąd wynika, że osoba, która wypisała sobie, że jest "Własnością Pana", samym aktem "wyrycia" tego na własnej skórze, zaznaczyła, że faktycznie jest jego własnością. Dlatego jeśli chcemy znać bardziej dosłowne tłumaczenie tego fragmentu, to skłaniam się do Biblii Warszawskiej.

Jak się to więc ma do fragmentu z Księgi Kapłańskiej 19:28?

Przekład Biblii Gdańskiej mówi: "Nie czyńcie na waszym ciele nacięć dla osób zmarłych oraz nie nadawajcie sobie nakłuwanych napisów; Ja jestem WIEKUISTY."

Przekład Biblii Warszawskiej jest niemal identyczny, natomiast Biblia Tysiąclecia otwarcie tłumaczy ostatnią część tego fragmentu, jako "tatuowanie".

To dla wielu jest koniec rozważania na temat prawa nadanego przez Boga - "nie będziesz się dziarać i tyle." (I każdy rodzic szczęśliwy) Jednak ignorancją byłoby zakończenie tego rozważania w tym miejscu, pominęlibyśmy kontekst kultorowy i fakt, że Biblia musi tłumaczyć się Biblią. Musimy zadać sobie pytanie - co stało się więc pomiędzy czasem, kiedy powstał pięcioksiąg (to też był spory kawał czasu), a czasami, kiedy Izajasz dostał swoje proroctwo dla Bożego ludu, czy Biblia przeczy sama sobie? Pójdziemy dalej nie z powodu mojej chęci udowodnia komuś, że opierając się tylko na jednym wersecie z Prawa Mojżeszowego się myli, ale z naturalnej potrzeby zachowania wszystkich praw prawidłowej egzegezy.

GOLENIE BRODY I NIEWOLNICY



Chcę bardzo zwrócić waszą uwagę na kontekst kulturowy - aby dobrze interpretować Biblię, jedną z zasad jest to, że musimy znać czasy i kulturę w której powstawała dana księga. Bez tego, przez ślepe stosowanie zasad prawa Starego Testamentu cierpiało wielu, wielu ludzi. Na przykład w czasach, kiedy w Ameryce toczyły się walki rasowe, kiedy czarna część społeczeństwa walczyła o zniesienie niewolnictwa, wielu białych ludzi zbyt dosłownie brało słowa św. Pawła mówiące o tym, że niewolnicy mają być poddani Panom swoim i przesłaniając się Biblią, krzywdzili drugiego człowieka. Sytuacja niewolnika w czasach Starego Testamentu była zupełnie inna, niż w Ameryca 100 lat temu....często była o wiele lepsza, niż miałby żyć na wolności. W tamtej kulturze było to normalne - czy to oznacza, że mam prawo dzisiaj posiadać niewolnika? Czy mam prawo zniewolić kogoś i przesłonić się wersetem z Nowego Testamentu? Brzmi trochę absurdalnie, ponieważ nasz kontekst kulturowy mówi nam od razu, że to głupie. Jeszcze jedna ciekawostka - wróćmy do Księgi Kapłańskiej, werset wcześniej mówi nam: "Nie będziecie obcinać w kółko włosów na głowie. Nie będziesz golił włosów po bokach brody. (19:27)" Z tego może wynikać, że osoby, które dosłownie traktują akurat ten werset z Biblii muszą nosić brodę, a Ci którzy już ją noszą, nie mogą jej przycinać po bokach! Inne tłumaczenia mówią, że nie będziesz obcinać też włosów po bokach głowy - jak my odbieramy ten werset w kontekście naszych dzisiejszych zachowań i obecnej kultury?








2 komentarze:

  1. no jak zwykle super wpis

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wpis i w dodatku rzetelnie przeprowadzony research, gratulacje! ;)

    OdpowiedzUsuń