TO NIE JEST MOJA WALKA - CHRZEŚCIJANIN W OBLICZU TRUDNOŚCI

Dzisiaj o pokonywaniu trudności, może w inny sposób niż zwykle. O pogłębianiu relacji z Bogiem, uzdrowieniu, tożsamości. Ostatni miesiąc pełen był różnych przeciwności w moim życiu. Bardzo często zabierałam się do wpisu, ale wiedziałam, że to jeszcze nie pora. Bóg chciał coś jeszcze we mnie wypracować, żebym mogła dalej przekazywać Jego słowo i opowiadać o Jego naturze. Niejednokrotnie podczas tego czasu myślałam, że braknie mi już sił, ale dzisiaj mogę powiedzieć, że poznałam serce mojego Ojca, bo im ja byłam słabsza, tym bardziej mogło być widoczne to, jakie serce ma Bóg i jaka jest naprawdę Jego natura.

PIERWSZE PYTANIE

Pierwszym pytaniem jakie sobie zadałam może 3 miesiące temu było: "Boże, jaki Ty jesteś naprawdę?" Im dłużej chodzimy z Bogiem, tym bardziej jesteśmy Nim zafascynowani. (Chodzić z Bogiem to nie to samo co wierzyć w Boga.) Stąd właśnie wziął się mój głód i powstała modlitwa, której z drugiej strony troszkę się obawiałam: "Chcę znać Cię bardziej, chcę wiedzieć jaki jesteś naprawdę." Wbrew pozorom nie oczekiwałam jasnego światła z nieba, spektakularnych cudów, chociaż są one w naturze naszego Ojca czymś normalnym, ale moje serce wołało o coś o wiele bardziej intymnego.

Żyjąc dalej normalnym życiem próbowałam skupiać się na tym w jaki sposób mówi do mnie Bóg. Wiem już, że On ZAWSZE odpowiada na pragnienie naszego serca (szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a otworzą wam.) Nasz problem polega na tym, że w dzisiejszym świecie nie jesteśmy nauczeni, aby słuchać. Chciałam nasycać się tym co ma w sobie Bożego Ducha (muzyka, Biblia, książki, kazania) aby dać Bogu sygnał: Mam otwarte oczy i uszy - mów do mnie!

BANG! ZACZĘŁO SIĘ

Kilka tygodni temu jakaś bakteria zaatakowała mój policzek - dla znawców tematu - nie mam pojęcia co to było, nie miałam czasu iść do dermatologa. Zmiany były brzydkie i bolesne, zamiast znikać, powiększały się. Pierwszym lekarzem do którego zawsze chodzę jest Jezus Chrystus, ponieważ Jego Słowo mówi, że dzięki Jego ranom na krzyżu jesteśmy uzdrowieni. Mówiąc troszkę prostszym językiem - Jezus umarł na krzyżu i pokonał tym samym moc grzechu, a grzech przyniósł ze sobą choroby, rozkład, śmierć i wiele innych paskudztw. Nie ma grzechu, jest łaska Jezusa Chrystusa, chrześcijanie mają dostęp do uzdrowienia dzieki mocy Ducha Świętego. 

Dlatego ja, ponieważ tak bardzo chciałam słuchać i widzeć Boże działanie w swoim życiu pierwsze co zrobiłam to chwyciłam Biblię i zaczęłam się głośno modlić....
Chciałabym, żeby tak było...ale niestety tak nie było.
Pierwszą rzeczą którą zrobiłam był głośny płacz, czasami wręcz żywe mięcho słowne. Nie z powodu pryszcza na twarzy, ale z powodu strachu. Ponieważ od zawsze miałam problemy ze skórą i modliłam się o to wiele lat, przełom zaczął przychodzić w ubiegłym roku. Przełom wymodlony i wyczekiwany. Teraz nagle stanęłam przed wizją, że choroba chce wrócić, bałam się, że diabeł chce odebrać mi moje uzdrowienie, wykorzystując brak czasu na jakiekolwiek zabiegi bądź leczenie. Po czym uświadomiłam sobie, że Biblia mówi, że "doskonała miłość (Bóg), usuwa strach". Pamiętałam też, że wszelki strach pochodzi od diabła. Nigdy od Boga.

WOLA OJCA

W tym momencie musiałam nauczyć się pewnej bardzo ważnej rzeczy - niezależnie od Twojego stanu emocji, duchowości, ciała - Bóg i Jego natura zawsze są stałe.Walutą nieba jest wiara. Nieważne ile lat zmagasz się z chorobą, Jego wola to Twoje pełne uzdrowienie. Twoja wiara nie musi być wielka, ważne aby nauczyć się, że to nie wielkość naszej wiary się liczy, ale wiara w Tego który ma moc, aby uzdrowić. W Biblii czytamy dziesiątki historii w których Jezus Chrystus uzdrawiał wszystkie choroby, niezależnie od czasu jej trwania, ani stopnia trudności w wyleczeniu. Jezus na krzyżu pokonał nie tylko chorobę, ale również śmierć! Możemy obserwować to na przykładzie historii Łazarza. Ta historia bardzo mnie zaskakuje - Jezus dowiaduje się, że Łazarz choruje, a mimo to zostaje w miejscu gdzie przebywał jeszcze 2 dni. Dlaczego? Ponieważ już wiedział, jaka jest wola Ojca. Łazarz miał zyskać dużo więcej niż zdrowie - miał zyskać życie, a dzięki niemu wiele osób miało poznać Boże serce i zobaczyć Jego moc. Siostra Łazarza miała wiarę w to, że gdyby Jezus był z Nim w chorobie - ten na pewno by wyzdrowiał, natomiast nie miała pojęcia, że Boża moc sięga wiele dalej niż mogła przypuszczać.

WDZIĘCZNOŚĆ BYWA NASZĄ OFIARĄ

Przypominając sobie słowa Jakuba, który pisał o tym, że mamy radować się gdy przechodzimy wszelkie próby i doświadczenia, ponieważ dzięki Nim jesteśmy wytrwalsi, postanowiłam zrobić w końcu coś, o czym przypomniał mi później Pastor Bill Johnson w jednym ze swoich ostatnich kazań. Wdzięczność po pierwsze zmienia naszą perspektywę patrzenia na wszystko. po drugie pokazuje w kim pokładamy nadzieję i ufność, wystawia także środkowy palec naszemu przeciwnikowi i pięknie rozprawia się ze strachem, zwątpieniem, zmęczeniem emocjonalnym lub duchowym.
W naszej kulturze panuje zwyczaj przegadywania problemów (Zwłaszcza u babek). Biblia mówi wyraźnie: "Zaufaj Bogu na wszystkich swoich ścieżkach, nie polegaj na własnym rozumie. Pamiętaj o nim na wszystkich swoich drogach, a On będzie je wyrównywał." (Przyp. 3:5) W Biblii nie chodzi o emocje, ale wiarę. Jeśli nadmiernie skupiamy się na naszych trudnościach, robimy z nich nasze centrum, można powiedzieć, że zaczynamy oddawać całą uwagę, którą powinniśmy skupiać na Bożej Obecności i goszczeniu jej. Po chwili rozklejenia się, krzyku i wołania do Boga, że dlaczego, że nie rozumiem, że nie ma prawa to do mnie wrócić, postanowiłam przenieść swoje centrum na Bożą łaskę i moc. Modląc się skupiłam się na dziękowaniu Bogu, zaczęłam mu śpiewać i nawet trochę tańczyć (mimo, że kiepsko mi to wychodzi), dziękczynienie zmieniło duchową rzeczywistość wokół mnie. Już nie problem był najważniejszy, ale mój Bóg, który ma MOC, aby pokonać nawet śmierć. Wtedy moja wiara wzrasta, a ja mam zupełnie inną perspektywę i mogę śmiało z wiarą modlić się o uzdrowienie.

PRZYJACIEL NUMER ZERO

To, że nie należy według mnie przegadywać swoich problemów nie znaczy, że nie możemy się dzielić naszymi troskami z innymi. Mi się zdarza - nie za często i nie za wiele, ponieważ Przypowieści ostrzegają przed gadulstwem, ale wiem, że mam trzy najbliższe mi osoby, którym mogę zawsze w każdej chwili powiedzieć wszystko. Ale nawet mimo tego przywileju, mimo, że w momencie kryzysu mogłabym delikatnie przerzucić chociaż część ciężaru na nich, to nie chcę tego robić. Dlaczego? Bo moim  przyjacielem numer zero, jeszcze przed pozostałą trójką jest mój Ojciec (w sumie to jeszcze Jezus i Duch Święty) i dopiero wtedy, kiedy przepracuję z Nim jakiś problem, moja perspektywa patrzenia jest na tyle inna, że mogę śmiało dzielić się moim problemem w taki sposób, że osoba która mnie wysłucha, jeszcze będzie zachęcona. Niewiarygodne! Jak to możliwe? 

Patrząc na trudność kiedy ona się pojawia, patrzę najpierw przez pryzmat strachu, niepewności, poczucia przegranej. Dzieląc się problemem z kimkolwiek, dzielę się również tymi emocjami, które odczuwam, zasiewając przy okazji ducha strachu, poczucia bezsilności itp. Kiedy przynoszę mój problem przed Boży tron, zostawiam go tam i zaczynam dziękować, moja perspektywa zmienia się z tej ziemskiej na tą Niebiańską. Prosząc o pomoc i modlitwę, mając Niebiańską (zwycięską) perspektywę, siejesz w serca słuchaczy wiarę w to, że Boża Moc może wszystko, że mimo trudności Bóg jest z Nami i nie ma nic niemożlwego, a wspólnie można więcej i jest raźniej. Aż chce się pomagać ;)

Dlatego uważam, że często tak jak powiedział później Pastor B.J  - kiedy uwielbiasz Boga i próbujesz dziękować, mimo trudności, to ta wdzięczność jest naszą ofiarą, ponieważ nie zawsze jest łatwo dziękować w obliczu tragedii, porażki, smutku, załamania, choroby, śmierci. Jednak wiem, że ta ofiara łamie warownie i pozwala Niebu działać wręcz w fizyczny sposób!

KIM JESTEM I PO CO DZIĘKOWAĆ?

Zanim zaczęlam uczyć się słuchać Bożego głosu i poznawać Jego naturę, myślałam czasami, że Bóg siedzi dumnie na tronie i każe sobie składać hołd, bo jest Panem i Królem, bo tyle zrobił dla nas, no i że po prostu tak trzeba i koniec. Jeśli tego nie będziesz robić, to spotka Cię kara. Z całym szacunkiem, ale myślę, że w Niebie Bóg ma dużo zacniejsze grono tych którzy Go chwalą, i robią to znacznie lepiej, a już na pewno lepiej wyglądają.

Mój problem polegał na tym, że nie znałam ani Jego natury, ani swojej tożsamości. Często o tym mówię, ale patrząc na służbę Jezusa widzę dwie podstawowe rzeczy, które wiem, że powinny być naturalną częścią mojego życia. Po pierwsze Jezus zawsze podkreślał, że Jego celem tutaj na ziemi, jest pełnić wolę Ojca. Jakkolwiek, czy to się podobało faryzeuszom, czy nie - On to po prostu robił. Ale żeby robić to, co chce Ojciec, trzeba Go znać. Obu stronom (faryzeusze kontra Jezus) można było przyznać, że byli ludźmi którzy wierzyli, że Bóg istnieje. Różnica jednak była bardzo zasadnicza - faryzeusze znali obraz Boga z historycznych pism, nakazów i zakazów. Jezus znał Go osobiście, ponieważ działał dzięki Duchowi Świętemu. Wiedział kim jest - był Synem, na tym była zbudowana jedo tożsamość. Dopiero dzięki intymnej relacji z Bogiem, uczeniu się chodzenia z Nim na codzień mogłam zrozumieć, że w dalszym ciągu jeśli Biblia mówi, że mamy wywyższać i dziękować Bogu, to nie z Jego nienasyconego apetytu na sławę i chwałę, ale z miłości do nas. Ponieważ to właśnie wdzięczność przenosi nasz wzrok z problemu nie do pokonania na Tego, który ten problem rozwiązał 2000 lat temu. 

JESTEŚ DZIECKIEM! MASZ PRAWO PŁAKAĆ

Kocham w Bogu to, że mam prawo przy Nim płakać. Nie obrazi Go to, ani nie znudzi. Jezus mówi o Bogu jako o Dobrym Ojcu. Nie może być inaczej. Już Dawid w psalmach wylewał cały żal i smutek, Jednak po chwili ZAWSZE pisał, w Kim pokłada ufność, Kto jest jego ochroną, ratunkiem. W żadnym psalmie nie skupia się na problemie - zostawia go przed Bogiem i zaczyna zmieniać swoją perspektywę oddając Mu chwałę i dziękując za ratunek. Pamiętajmy, że pisał to człowiek, któremu niezwykle często towarzyszyła wizja śmierci - kto jak kto, ale on miał prawno narzekać. Mimo to, nie robił tego, Często przypominam o tym moim rozmówcom - pamiętaj kim jesteś - jeśli patrzysz na Boga jak na odległego Pana, to zawsze pozostaniesz mentalnym niewolnikiem. Dzięki Jezusowi mamy prawo nazywać się Bożymi dziećmi. Już nie jesteśmy stworzeniem, ale dziećmi. Przywilejem dziecka jest otrzymanie dziedzictwa, możemy także działać w autorytecie naszego Ojca. Taką perspektywę miał Jezus, a sam powiedział, że będziemy czynić jeszcze większe rzeczy niż to, co On czynił na ziemi. Na co czekam z ogromną niecierpliwością. Dziękuj za to kim jesteś, oddaj swoje problemy Ojcu jak zepsutą zabawkę, którą On ma naprawić.

JAK SKOŃCZYŁA SIĘ TA HISTORIA?

Moja historia skończyła się absolutnym zwycięstwem - moja skóra ma się świetnie, a moja dusza jeszcze lepiej. Zmiany na policzku zaczęły bardzo szybko znikać, postanowiłam dołożyć do tego poprawę diety. Tak jak pisał Jakub, to doświadczenie, które przeszłam razem z Bogiem za rękę spowodowało, że jestem silniejsza, a ktoś jeszcze może być zachęcony. Ja zachęcam bardzo! Dziękujcie - tak jak pisał Paweł - za wszystko, nieustannie dziękujcie!!













1 komentarze: